W piątkowy wieczór w katedrze zabrzmiała wyjątkowa msza żałobna. Płocka Orkiestra Symfoniczna zaprosiła płocczan do wysłuchania Requiem Wolfganga Amadeusza Mozarta - ostatniej i niedokończonej przez niego kompozycji. Występ zebrał długie i gromkie brawa.
Koncert rozpoczął się zaraz po drodze krzyżowej, która wyszła z kościoła św. Dominika na Górkach i przeszła ulicami miasta właśnie do katedry. Płocczanie licznie wypełnili świątynię – nie dla wszystkich starczyło miejsc siedzących, więc niektórzy słuchali artystów stojąc. Wspólnie z POS wystąpił Chór CantoresVarmienses przy Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej. Partie solowe wykonali Marcela Wierzbicka – sopran, Anna Lubańska – mezzosopran, Emil Ławecki – tenor i Dominik Opaliński – bas. Artystami dyrygował Benedykt Błoński.
Do wysłuchania koncertu zaprosił Adam Mieczykowski, dyrektor płockich symfoników. – Requiem uważane jest za największe i najwspanialsze dzieło Mozarta – mówił na wstępie i przypomniał legendę, jaka towarzyszyła powstaniu tej kompozycji. Chodzi o to, że napisanie mszy żałobnej w 1791 r. listownie zamówił u Mozarta anonimowy zleceniodawca. Kompozytor pracował nad tym utworem z przerwami, bo jednocześnie realizował inne zlecenia. Requiem pisał będąc już bardzo chorym, uważał, że pisze je na własną śmierć. Nie zdołał ukończyć dzieła. Zgodnie z jego notatkami zrobił to jego uczeń Franz XaverSussmayr.
Adam Mieczykowski przywoływał też legendę związaną z niewyjaśnioną chorobą Mozarta, według której twórca został otruty przez Antonio Salieriego – ta wersja znana jest głównie ze sztuki Petera Shaffera „Amadeusz". – Ale tak naprawdę mszę zamówił hrabia Franciszek WalseggzuStuppach dla swojej przedwcześnie zmarłej żony – wyjaśniał dyrektor.
Płocczanie z zainteresowaniem wysłuchali całego, poruszającego koncertu. Jego majestatyczne wykonanie robiło wrażenie, a całości dopełniał klimat katedralnego wnętrza, oświetlonego przyćmionym światłem. Po zakończeniu występu artyści zostali nagrodzeni długą owacją.
EW Gazeta Wyborcza Płock
Foto: Piotr Augustyniak