Z dyrektorem Płockiej Orkiestry Symfonicznej Adamem Mieczykowskim rozmawia Lena Szatkowska
Na tę wiadomość długo czekaliśmy. Ratusz wraz ze Stowarzyszeniem Architektów Polskich ogłosił konkurs na koncepcję sali koncertowej przy Nowym Rynku. Czy to oznacza, że w Płocku powstanie nowoczesna filharmonia, w dodatku zachwycająca od strony architektonicznej?
Miałem nadzieję, że sprawa, o której mówi się od wielu lat, znajdzie szczęśliwy finał. To fantastyczna wiadomość. Przed nami jeszcze długi proces i skomplikowane procedury. Bardzo chciałbym móc zaprosić płockich melomanów we wrześniu 2023 roku na rozpoczęcie sezonu już w nowej siedzibie.
Nazwa filharmonia albo sala koncertowa nie jest aż tak istotna. Ważne, żeby budynek spełniał wszystkie kryteria. Publiczności dawał komfortowe warunki słuchania muzyki, a artystom jej wykonywania. O tym, jak ma wyglądać, zdecydują architekci. Swoją opinię mogą też wyrazić mieszkańcy Płocka, którzy będą na koncerty przychodzić.
Czasami słyszę: po co w Płocku filharmonia, skoro mamy coraz mniej mieszkańców? Malkontenci zapominają, że wielu płocczan wyprowadza się nie dalej niż 10 km poza miasto. Życie zawodowe nadal wiąże ich z centrum. Jeżeli ktoś zamieszka w Słupnie czy Rogozinie, to przestanie uczestniczyć w kulturze? Nie. Dalej będzie przyjeżdżać na spektakle teatralne i koncerty. Nowy obiekt na odpowiednim poziomie przyciągnie też nowych słuchaczy. Nie mam wątpliwości, że filharmonia jest potrzebna temu miastu.
Czy konkurs skończy się inwestycją? Zobaczymy. Ja jestem optymistą.
Miniony sezon artystyczny to ciekawe i bardzo różnorodne propozycje repertuarowe. Publiczności też nie brakowało. Z których koncertów jest pan szczególnie dumny?
42. sezon artystyczny stał pod znakiem obchodów 100-lecia niepodległości. Z tej okazji zaproponowaliśmy cały cykl koncertów. Na inaugurację – program z utworami Karłowicza i Moniuszki. Pianistka Joanna Marcinkowska zagrała Koncert fortepianowy a-moll op. 17 Ignacego Paderewskiego. Orkiestrę poprowadził Marek Wroniszewski. Ten koncert został doceniony przez czytelników „Tygodnika Płockiego” i zwyciężył w plebiscycie „Z Tumskiego Wzgórza”. To miłe i nobilitujące.
Z programem niepodległościowym POS gościła także w Warszawie. Podczas wielkiego koncertu symfonicznego „Gloria Polonica” w kościele Nawiedzenia NMP wykonaliśmy symfonię „Polonia” Paderewskiego. W październiku w Płocku wystąpił z nami chór Vox Singers w repertuarze pieśni patriotycznych. Z kolei pieśni kompozytorów piszących do wierszy Adama Mickiewicza pięknie zabrzmiały w wykonaniu solistki Renaty Drozd w Muzeum Mazowieckim.
Dzieła polskich kompozytorów zabrzmiały także na listopadowym koncercie, podczas którego nasza koncertmistrzyni Magdalena Podemska zagrała Concerto na skrzypce i orkiestrę smyczkową Romualda Twardowskiego. Orkiestra – Uwerturę do opery „Zamek na Czorsztynie” Karola Kurpińskiego. Koncert poprowadził dyrygent Mirosław Jacek Błaszczyk.
W minionym sezonie zaprosiliśmy wielu ciekawych solistów. Była u nas Anna Maria Jopek, świetnie przyjęty i wykonany koncert miał Kuba Badach. Bardzo dużą publiczność zgromadził wieczór ze Sławkiem Uniatowskim czy koncert Adama Sztaby.
Najmłodszych słuchaczy edukowaliśmy podczas specjalnych niedzielnych koncertów.
Melomani uczestniczyli w kliku prawykonaniach utworów muzycznych. Również podczas rozpoczętego niedawno Letniego Festiwalu Muzycznego, w nowej dedykowanej im kompozycji, wystąpili znakomici fleciści Agata i Łukasz Długoszowie.
Letni Festiwal ma w tym roku świetną obsadę solistów. Agata i Łukasz Długoszowie to absolutna czołówka. Ten koncert poprowadził Michał Dworzyński, jeden z ciekawszych dyrygentów młodego pokolenia. Dzięki środkom Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na projekt „Zamówienia kompozytorskie” prowadzony przez Instytut Muzyki i Tańca mogła powstać kompozycja Wojciecha Ziemowita Zycha Urbex Concerto, którą wykonali Długoszowie.
Nowe utwory na flet pojawiły się już wcześniej, podczas koncertu „Odkrycia baroku” w Muzeum Diecezjalnym. Solista Leszek Sarzyński z zespołem kameralnym POS pod batutą Przemysława Marcyniaka zaprosił na prawykonanie aż trzech koncertów fletowych Franza Bendy, stosunkowo niedawno odkrytych.
Cieszę się, że możemy w Płocku słuchać nie tylko kompozycji współczesnych, ale również utworów sprzed kilkuset lat, które co jakiś czas ktoś odkrywa, opracowuje, przywraca do życia. Dla orkiestry to duża satysfakcja, jeśli może uczestniczyć w prawykonaniu.
Płockiej Orkiestry Symfonicznej słuchali nie tylko płocczanie.
W ubiegłym i poprzednim sezonie bardzo dużo koncertowaliśmy poza siedzibą. m.in. w Radomiu, Ciechanowie, Warszawie. Podczas otwarcia III Festiwalu Muzycznego „Ostrołęckie Operalia” zagraliśmy pod batutą maestro Jerzego Maksymiuka. Współpraca z Mazowieckim Teatrem Muzycznym (kilkadziesiąt spektakli „Księżniczki czardasza”) będzie kontynuowana przy realizacji „Wesołej wdówki”.
Od pewnego czasu w środowisku orkiestr symfonicznych jest taka tendencja, żeby zespoły odwiedzały inne sale, zwłaszcza, że w Polsce jest gdzie występować. Mamy tak wiele nowych fantastycznych budynków, że każda z orkiestr może zagrać w innym otoczeniu, dla innej publiczności i gościć u siebie inne orkiestry. Współpracujemy z Filharmonią Kaliską (30 czerwca wystąpiliśmy tam wraz z Długoszami), prowadzimy zaawansowane rozmowy z Filharmonią Warmińsko-Mazurską i Toruńską Orkiestrą Symfoniczną.
Jak widać płocka orkiestra funkcjonuje nie tylko w samym mieście, ale i kraju. Nie mając tu na miejscu wymarzonych warunków, staramy się realizować swoje zadanie wszędzie. Dajemy ponad 40 koncertów w roku, nie licząc tych edukacyjnych. Gdy powstanie nowa sala koncertowa, z pewnością w Płocku usłyszymy dzieła na większe składy orkiestrowe.
Nasza orkiestra liczy 44 muzyków. Czy w czasie koncertów zdarzają się potknięcia?
Wpadki się zdarzają, ale są prawie niezauważalne, bo mamy do czynienia z profesjonalistami, czyli muzykami wysokiej klasy, którzy starają się, żeby błędy nie wpłynęły na odbiór całości. Czasami coś zaboli, mamy słabsze dni, świetnie idą próby, a na koncercie brakuje energii. Orkiestra pracuje na emocjach i oddziałują na nas różne rzeczy. Sukces zależy od wielu czynników. Ale żadnych spektakularnych wpadek w minionym sezonie orkiestra nie zaliczyła.
Podobno, gdy koncertmistrzowi pęknie struna, sąsiad powinien oddać mu swój instrument. A co wtedy, gdy pałka wymknie się z ręki perkusisty?
Bywało, że struna pękła, muzyk wstawał od pulpitu i wychodził, a w przerwie melomani pytali: „czy ta pani zasłabła”. A to tylko narzędzie zawiodło.
Perkusiści mają dużo instrumentów. Chwila nieuwagi i w pięknym piano mogą polecieć nam marakasy, pałeczki, tamburyn, albo przewróci się stojak. Wtedy mamy dodatkowe atrakcje akustyczne oraz bladego i bardzo zdenerwowanego perkusistę. Nie jestem specjalistą od opowiadania anegdot, ale czasem zdarzają się sytuacje, które nas pobudzają do śmiechu. Miało wyjść tak, a wyszło inaczej.
Cała rodzina Mieczykowskich to muzycy. Pan – dyrektor orkiestry i perkusista, żona Maria – pianistka i pedagog, Wiktor (syn) odnosi sukcesy jako skrzypek. Jak wygląda życie codzienne takiej artystycznej rodziny?
Chociaż wszyscy zajmujemy się muzyką, to tak naprawdę każdy realizuje tę pasję na innych obszarach, w innym czasie i innym miejscu. Konsekwencje są takie, że w domu spotykamy się późno wieczorem i jesteśmy po prostu zmęczeni. Jednak każdy z nas kocha to, co robi. Udało się nam pogodzić i pasje i swoje oczekiwania.
Gdy Wiktor miał sześć lat, zaczął chodzić z nami na koncerty. Często zachowywał się jak „prawdziwy” meloman czyli po 15 minutach uważnego słuchania zasypiał i po przerwie wracał z mamą do domu. Przygodę z muzyką zaczął od fortepianu, nawet nieźle mu szło. Miał pierwsze publiczne występy. Ale ani do fortepianu, ani do perkusji go nie ciągnęło. Pewnego dnia przyniósł do domu stare wybrakowane skrzypce. Żona nie miała miny radosnej. Ja nie protestowałem, aczkolwiek uprzedziłem go, że nikt z nas mu na tym instrumencie nie pomoże. Sam wybrał i chyba dobrze.
Żyjemy w czasach niesprzyjających artystom. Niemniej nadal są chętni, aby wykonywać zawód muzyka. Bardzo się cieszę, że w orkiestrze zaczynają się pojawiać absolwenci naszej szkoły, którzy po studiach chcą wrócić do Płocka. Niedawno dostałem kolejne dwa podania. Wiolonczela i skrzypce. Zwłaszcza te drugie bardzo by nam się przydały.
Staramy się zapewnić muzykom jak najlepsze warunki, bo wiemy, że bez środowiska muzycznego trudno jest budować kulturę w tym mieście. W tym roku przyjęliśmy trzy nowe osoby. Jeśli warunki finansowe pozwolą, przyjmiemy kolejne. Przy tej skali działalności orkiestra powinna liczyć 52 osoby.
T-shirt czy marynarka? Elegancja czy nonszalancja? A może specjalny repertuar i artyści znani z You Tube’a? Trudno przekonać młodych do muzyki klasycznej?
Żyjemy w innym świecie niż 15-20 lat temu. Dominują obrazy, nie dźwięki. Trudno przekonać kogoś do muzyki klasycznej, która nie pojawia się na pierwszych stronach gazet. Młodzi ludzie częściej wybierają popkulturę.
Proszę zwrócić uwagę, że nasza orkiestra uczestniczy w różnych projektach łączących gatunki. Czasami przynosi to zaskakujące świetne efekty, czasami pozostawia niedosyt, a może nawet zdarza się, że pomysł nie był trafiony. Ale poszukujemy i mamy nadzieję, że młodych melomanów coś zainteresuje.
W XIX wieku muzyka klasyczna to była właśnie popkultura kierowana do tych najbardziej wysublimowanych słuchaczy, ale na tym się to opierało. Orkiestry przetrwały. Uważam, że w muzyce trudno znaleźć coś piękniejszego niż orkiestra. Możliwość zebrania razem wszystkich barw instrumentów i wykonawców, którzy posiadają swoją osobowość i wrażliwość, którzy w tym samym momencie przekazują tyle emocji, to jest fenomen, który trwa. Orkiestra symfoniczna najlepiej brzmi w muzyce Brahmsa i Mendelssohna. Nic ładniejszego w zakresie instrumentalnego grania nie powstało. Płocka Orkiestra Symfoniczna stara się spełniać różne funkcje i proponować repertuar adresowany do szerokiego grona odbiorców.
A pan sam czego słucha poza muzyką klasyczną?
Ponieważ prowadzę zajęcia z uczniami, mam na co dzień bardzo dużo dźwięków. W zdarzających się rzadko wolnych chwilach staram się zrelaksować w ciszy. Cisza pasuje do bhp muzyka.
Bardzo dużo jeżdżę samochodem i wtedy słucham propozycji, które otrzymuję od zespołów, solistów, dyrygentów. Mój gust muzyczny bardzo się zmienia. Zaraz po studiach lubiłem posłuchać ostrej muzyki rockowej, później jazzu. A teraz lubię barok, Vivaldiego i Bacha.
Kto wystąpi z płockimi symfonikami w nadchodzącym sezonie? Jakie wydarzenia i gwiazdy będziemy oklaskiwać?
Mam nadzieję, że zagości u nas austriacki pianista Ingolf Wunder, zwycięzca konkursu chopinowskiego i że uda się zwieńczyć rozmowy z maestro Maksymiukiem, który poprowadziłby koncert na zakończenie przyszłego sezonu. „Wesołą wdówkę” przygotowaną przez Mazowiecki Teatr Muzyczny także zobaczymy w Płocku. Jesienią orkiestra wybiera się na Białoruś. Wystąpimy na koncercie w Grodnie.
W Płocku mamy dwie dobre sale, w których mogą się realizować małe kameralne składy: aulę Małachowianki i salę barokową w Muzeum Diecezjalnym. Na pewno również tam zaprosimy melomanów.
Oprócz Letniego Festiwalu Muzycznego, naszych muzyków będzie można usłyszeć w wakacje na Starym Rynku. To projekt Płockiej Lokalnej Organizacji Turystycznej pod nazwą „Muzyczne czwartki”.
Jeśli o wakacjach mowa, dokąd wybiera się na urlop dyrektor Mieczykowski?
Niesprecyzowane. W ubiegłym roku wpadliśmy z dnia na dzień na pomysł, aby wyruszyć na południe Europy. Dojechaliśmy aż do Šibenika w Chorwacji. Pierwszy raz byłem tam na urlopie, a nie na koncertach. Często najlepsze pomysły na wakacyjne podróże rodzą się w ostatniej chwili. Nie mam dużych oczekiwań, całą rodziną nastawiamy się pozytywnie i jedziemy.
Gdy odstawiam samochód, przesiadam się na rower. Czasami potrafię wykręcić 100-120 km. Do wspólnych wycieczek rowerowych namawiam żonę, ale ona nie jest długodystansowcem.
Lena Szatkowska / Tygodnik Płocki