Mieszkam w Płocku już ponad ćwierć wieku i przez ten czas nauczyłem się myśleć, że to moje miasto. Śledzę teraz informacje o tym, że ma powstać filharmonia, a raczej sala koncertowa. Można by z ulgą odetchnąć: nareszcie! Ale ja czuję raczej niepokój.
Obawiam się, że znów wszystko utonie w sporach, gdzie taki obiekt ma być zbudowany, czy ma być na tyle czy na tyle miejsc. A na koniec i tak okaże się, że jak zwykle nie ma pieniędzy i zamiast sali znów będzie wielkie NIC.
O ile mi wiadomo, wszyscy, a na pewno zdecydowana większość mieszkańców Płocka jest zdania, że sala taka jest nam potrzebna. Myślmy więc o niej poważnie. Zgadzam się z dyrektorem Płockiej Orkiestry Symfonicznej, że powinna stać się ikoną miasta. Jeśli pójdziemy drogą oszczędności, to grozi nam, że powstanie – jeśli powstanie – gmach nijaki, po prostu kolejny, może trochę większy budynek.
Uważam, że władze powinny ogłosić duży konkurs na koncepcję i projekt filharmonii w Płocku. Nie – lokalny, ale nawet międzynarodowy. Tak żeby zwiększyć spektrum, pozyskać jak najlepsze, najbardziej unikalne pomysły. Żeby nie powstało coś, czym już się szczycą inni, ale by nasza sala miała walor niepowtarzalności i oczywiście żeby była naprawdę piękna.
Nie wolno myśleć w kategoriach: „Jesteśmy w sumie małym miastem, nas na to nie stać, trzeba oszczędnie, po gospodarsku”.
Przecież wydane na salę nawet duże pieniądze trzeba także traktować jako inwestycję w promocję Płocka. A i nam samym potrzeba obiektu, który powodowałby dumę z tego, że jest on właśnie w naszym mieście.
Marcin Lisowski / Gazeta Wyborcza Płock