Dziesięć lat temu grupa przyjaciół Tadeusza Nalepy postanowiła uczcić pamięć tego genialnego artysty, organizując specjalny koncert ku jego czci. W trakcie przygotowań do niego zrodził się pomysł projektu Breakout Symfonicznie. Po 200 koncertach śmiało można powiedzieć, że idea z powodzeniem przetrwała próbę czasu.
Szukając podstaw wielkiego sukcesu projektu trasy koncertowej upamiętniającej pamięć twórców grupy Breakout - Tadeusza Nalepy i Miry Kubsińskiej, nie można nie zwrócić uwagi na jej twórców. Charyzmatyczny gitarzysta i wokalista Robert Lubera, gdy poznał Tadeusza Nalepę, był frontmanem grupy Sagittarius, z którą związany jest do tej pory.
- Moje życie zmieniło się diametralnie, gdy po raz pierwszy spotkałem się z Tadeuszem Nalepą - wspomina Robert Lubera. - Jego wpływ na wszystko, co działo się później z moją muzyczną karierą jest nie do przecenienia. Podobnie może zresztą powiedzieć wielu muzyków, którzy mieli przyjemność zetknąć się z Tadeuszem.
Obdarzona charakterystycznym, lekko chropawym głosem piękna Żaneta Lubera nie tylko czarowała wszystkich swoim śpiewem, ale i choreografią swojego występu i grą na tamburynie. Michał Jurkiewicz na organach Hammonda grał niemal tak, jakby pobierał lekcje u samego Jeana Michaela Jarre'a. Ale jego największy wkład w sukces projektu to przygotowanie cudownych aranżacji, dzięki którym można było odnieść wrażenie, że muzyka bluesowa i orkiestra symfoniczna pasują do siebie idealnie. Syn Tadeusza Nalepy Piotr stał wprawdzie nieco na uboczu., lecz przecież trudno byłoby sobie wyobrazić ten projekt bez niego. Na perkusji zazwyczaj grywa Józef Rusinowski. Jednak tym razem nie pojawił się na scenie. Sprawa wyglądała niesłychanie dramatycznie.
- Pojawiliśmy się w Płocku dzień przed koncertem. A o 23.00 nasz perkusista wylądował na oddziale zakaźnym tutejszego szpitala - powiedział Robert Lubera. - Baliśmy się, że trzeba będzie ten koncert odwołać, Wykonaliśmy jednak telefon do Tarnowa i już o 4.00 rano na miejscu zameldował się Krzysztof Krupa. z którym nagrywaliśmy onegdaj płytę "Tribute to Breakout".
Płocką Orkiestrę Symfoniczną poprowadził Wiesław Pieregorólka, doskonały dyrygent znany ze współpracy przede wszystkim z jazzowymi big-bandami i orkiestrami rozrywkowymi. Z symfonikami pracuje niezwykle rzadko, a okazja ku temu musi być absolutnie wyjątkowa. Tak jak wyjątkowy był koncert w sali koncertowej Płockiej Szkoły Muzycznej. Wiesław Pieregorólka tym razem - wraz z całą orkiestrą - stanął skromnie na drugim planie, chociaż i on miał swoje pięć minut. Najpierw, gdy popisał się fantastyczną solówką na organach Hammonda, później zaś gdy zdjął swoją marynarkę, by zakręcić nią nad głową.
Podstawą sukcesu projektu są jednak piosenki z muzyką Tadeusza Nalepy i słowami Bogdana Loebla. "Na drugim brzegu tęczy", "Poszłabym za Tobą", "W co mam wierzyć", "Bieda", "Co stało się kwiatom", "Liście zabrał wiatr", "Gdzie mnie wiodą", czy "Modlitwa" to utwory, których słuchali kiedyś wszyscy młodzi ludzie. Teraz zaś z przyjemnością słuchają ich stateczni 40-, 50-latkowie. Ale i ich dzieci, a nawet wnuki.
Specjalnym gościem płockiego koncertu z cyklu Breakout Tour Symfonicznie był płocczanin Krzysztof Misiak, który na scenie czuł się jak ryba w wodzie. Można było odnieść wrażenie, że od dobrych kilku lat jest częścią całego projektu. Nie tylko doskonale wczuł się w rolę trzeciego gitarzysty, ale i oczarował wszystkich kilkoma cudownymi solówkami.
- Chociaż z Robertem Luberą znam się dość długo, w jego projekcie uczestniczę po raz pierwszy - przyznał płocki gitarzysta. - Muzyka Tadeusza Nalepy jest piękna również przez to, że pozostawia muzykom sporo miejsca na improwizację.
Po dwóch godzinach fantastycznych bluesowych przeżyć formacja Roberta Lubery miała poważne problemy z opuszczeniem sceny. Wielominutowe owacje na stojąco nie pozostawiły wątpliwości - nie było możliwości udania się do garderoby bez bisu. I to nie jednego. Okazało się, że bisowanie trwało prawie pół godziny. A gdyby to było możliwe, potrwałoby jeszcze przynajmniej drugie tyle.
Jeśli ktoś z widzów tego niesamowitego koncertu uznałby, że chce raz jeszcze przeżyć wszystko, co przeżył dzięki formacji Nie-Bo i Płockiej Orkiestrze Symfonicznej, powinien wybrać się na kolejny koncert z cyklu Breakout Tour Symfonicznie. A komuś mało było wirtuozerii Krzysztofa Misiaka, musi 24 listopada wybrać się do sali koncertowej Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki na koncert promujący najnowszą płytę płockiego gitarzysty.
Tomasz Paszkiewicz / eplock.pl